10.08 - 10.09.2017, Gdańsk, Klub Żak / foto: materiały prasowe klubu Żak
Jakub Bielawski jest artystą, który nie bał się ryzyka popadania w skrajności w sztukach wizualnych. Między działaniami wpisującymi się w pojęcie abject art a pisaniem tekstów o miłości i harmonii w świecie jest Jakub Bielawski nieprzewidywalnym fenomenem na scenie trójmiejskiej sztuki. Jakub Bielawski gra z własnym ciałem i materiami takimi jak styropian, gąbki, taśmy elastyczne, płótna, sznurki, kartki papieru i innymi rzeczami. Podczas performensu w duecie z Angeliką Fojtuch chodził w nartach, innym razem wygrywał na malej mandolince oszalałe szamańskie wersety. Gdy tarzał się w brudzie – był dynamitem sztuki. Potrafił raczkować po suficie, wić się w konwulsjach czy przejmująco krzyczeć. Bielawski zmienił charakter swoich działań na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Pamiętam, gdy świętował trzydzieste urodziny biegając po galerii Spiż 7 Marka Rogulskiego z megafonem. Wdrapywał się wtedy na samochód-instalację i czytał na głos wiersze. To, co pokaże Bielawski w Żaku ma już inny wydźwięk i nawet koloryt. Na pierwszym planie postawił malarstwo. Nie jest to medium, które jedynie towarzyszy jego akcjom. Malarstwo wychodzi poza ramy, stanowi medium w rozszerzonym polu w pełnym tego słowa znaczeniu. Obrazy Bielawskiego są lustrem szczerych intencji artysty by zmieniać świat na lepsze, żeby zachować wartości dla człowieka najważniejsze. Teksty i barwne plamy, czasem wzory stanowią dziwne kompozycje opowiadające o krzywdzie z jednej strony- a zwycięstwie dobra z drugiej. Działania Bielawskiego są nasączone duchem Akcjonizmu Wiedeńskiego i Fluxusu- dla artysty ciało nie stanowi tabu, podobnie płótna stają się polem walki. Prace pełne eksperymentu, teksty pomieszane z obrazami, ekspresja- łączą się w portret artysty wolnego- i zarazem poszukującego wartości, podejmującego próbę przekazania najważniejszych dla ludzi świętości za pomocą sztuki.